top of page

Aneczki z Polski - miesiąc w podróży


Wrzesień spędziłam w drodze. Idąc północną częścią Hiszpanii, przeszłam (całkowicie, tylko i wyłącznie o własnych nogach!) ponad 500 km z miejscowości Burgos, do Santiago de Compostela.

O podróży tym szlakiem marzyłam długo, jednak absolutnie nie jestem typem samotnika i potrzebowałam kogoś, kto odważy się pójść ze mną. Kiedy zupełnie przypadkowo poruszyłam z Anią (moją najwspanialszą kompanką podróży) temat Camino de Santiago decyzję o tym, że idziemy razem, podjęłyśmy w sekundę. No właśnie - przypadkowo, chyba jednak nie ma czegoś takiego, a przekonałam się o tym wielokrotnie podczas drogi.

No więc postanowiłyśmy - za rok, we wrześniu wyruszamy. Rok to szmat czasu, prawda? Może wydarzyć się wszystko. Co będę robić za rok? Czy dostanę miesięczne wolne w pracy? A w ogóle, to gdzie będę pracować? Czy będę miała wystarczające fundusze na wyjazd? Czy nagle na tydzień przed wyjazdem nie złamię nogi? A co w czasie wyjazdu? Czy dam radę, a jak coś się stanie? I wiecie co? Ani przez sekundę się nad tym wszystkim nie zastanawiałam. Serio! Po prostu ufałam i wiedziałam, że będzie dobrze. I wiadomo, jak zawsze, nie zawiodłam się.

Po co poszłam?

Choć to szlak pielgrzymi, nie traktowałam tej podróży jedynie w kategoriach standardowej pielgrzymki (o ile takowa istnieje). Przede wszystkim po prostu czułam, że potrzebuję tego wyjazdu i tej drogi. Żeby przeżyć podróż życia, doświadczyć czegoś fantastycznego, lepiej poznać siebie i swoje ograniczenia. Droga do Santiago de Compostela to było dla mnie kolejne wyzwanie. Jesteś w drodze, nad niczym nie panujesz, nie wiesz, co będzie Cię czekać za godzinę, nie wiesz nawet, gdzie spędzisz najbliższą noc. Zero planowania, po prostu całkowicie otwierasz się na to, co się wydarzy. I tak przez miesiąc. I to było piękne. A wydarzały się niesamowite rzeczy.

Chyba nie jestem dobra w pisaniu relacji. Mam za dużo myśli w głowie i emocji w sobie, żeby tak po prostu pisać. Do tego jestem niecierpliwa, muszę mieć wszystko tu i teraz, a pisanie zajęłoby mi za dużo czasu. Gdybym się ostatecznie zdecydowała, moja relacja z miesięcznego wyjazdu musiałaby chyba być kilkutomowa. Oszczędzę Wam tego ;)

Ograniczę się do krótkiego podsumowania. Jeśli wybierając się na caminowski szlak, cokolwiek planujesz i wyobrażasz sobie jak to będzie - daruj sobie. Może się zdarzyć, że wystartujesz w zupełnie innym miejscu, niż planowałeś, może się zdarzyć, że będziesz musiał podjąć trudne i zupełnie nieplanowane decyzje, może w momencie, kiedy kompletnie się nie spodziewasz, pojawi się ktoś, kto okaże się Twoim wybawieniem. Może spotkasz fantastycznych ludzi, a może i takich, na których poćwiczysz swoją cierpliwość. A może pozornie nie wydarzy się nic szczególnego i dopiero po czasie będziesz mógł stwierdzić, jak bardzo wpłynęła na Ciebie ta droga.

Ja wyniosłam kilka cennych lekcji, które zachowam dla siebie.

To była absolutnie wyjątkowa przygoda życia. Podobno po powrocie nic już nie jest takie samo… chyba muszę się z tym stwierdzeniem zgodzić ;)

Na koniec kilka faktów.

3 września wyleciałyśmy z Katowic do Barcelony. Tam spędziłyśmy półtorej dnia, zwiedzając i podziwiając miasto. To były ostatnie chwile, kiedy byłyśmy piękne, pomalowane i z wyprasowanymi ubraniami. Następnie całonocnym autokarem dotarłyśmy na szlak do miejscowości Burgos - planowo miała być Pampeluna, ale nasze planowanie nie jest doskonałe. Dobrze, że Ktoś inny nad naszymi planowaniami czuwał i je odpowiednio skorygował... ;). Przez kolejne 18 dni byłyśmy w drodze. Zwieńczeniem trasy była miejscowość Santiago de Compostela, w której spędziłyśmy kilka dni. Jednak prawdziwy koniec szlaku mieści się na krańcu lądu, tuż przy oceanie. Oczywiście nie mogło nas tam nie być. Z Santiago dojechałyśmy do Porto w Portugalii, gdzie spędziłyśmy dwa dni. Tam też miałyśmy lot powrotny do Polski.

Poniżej miesiąc podróży w pigułce. Ile razy powracam do tego filmiku, uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Camino to przede wszystkim ludzie. W czasie drogi poznałam ich wiele. Jednak największe buziaki przesyłam Wam: Ania, Ewelina, Sylwia, Piotrek - dziękuję za ten czas! PIĄTECZKA!!

218 wyświetleń
bottom of page